4-dniowy tydzień pracy – choć brzmi jak fantazja ludzi, którzy lubią błogie „nicnierobienie”, tak naprawdę jest to kolejny naturalny etap rozwoju cywilizacyjnego.
Obecnie normą jest dla nas praca po 8 godzin, 5 dni w tygodniu. Ponad wiek temu taki system wydałby się nam śmieszny. Przed rewolucją przemysłową i społeczną standardowy harmonogram pracy zakładał 10 i 12-godzinne zmiany, a tydzień roboczy trwał 6 dni. Dlatego z historycznego punktu widzenia walka z wprowadzeniem czterodniowego tygodnia pracy jest bezcelowa. Stanie się to faktem prędzej czy później, a pierwsze zmiany w tym kierunku możemy obserwować w krajach na całym świecie. Do przyspieszenia tego procesu z pewnością przyczyni się także pandemia.
Badania pokazują, że człowiek nie jest w stanie produktywnie pracować dłużej niż 4–6 godzin dziennie. Nawet przy 8 godzinach pracy sporą część tego czasu spędza na rozmowach i ponadprogramowych przerwach. Dlatego wiele wysoko rozwiniętych gospodarczo krajów, takich jak Francja, Niemcy, Nowa Zelandia czy Finlandia, podejmuje aktywne próby pełnego przejścia na 4-dniowy tydzień pracy, mając nadzieję, że wpłynie to pozytywnie na stan emocjonalny pracowników i zwiększy ich wydajność.
Czterodniowy tydzień pracy obejmuje dwa podejścia:
Przy tym dniem wolnym od pracy nie musi być piątek. Pracodawca może dać pracownikom prawo wyboru trzeciego wolnego dnia.
Warto przyjrzeć się mocnym i słabym stronom tego rozwiązania, ponieważ zdecydowanie nie jest doskonałe i nie nada się dla wszystkich sektorów biznesu.
Zwolennicy skróconego tygodnia pracy argumentują, że:
Oczywiście wszystko byłoby zbyt proste, gdyby idea skróconego tygodnia pracy miała tylko zalety. Jej przeciwnicy najczęściej sięgają po takie argumenty:
Choć pierwsze próby wdrożenia 4-dniowego tygodnia pracy przyniosły pozytywne rezultaty, trzeba pamiętać, że w większości przypadków były krótkoterminowe. Trudno więc stwierdzić z całą pewnością, jakie będą długoterminowe konsekwencje takiego rozwiązania.
Chyba najbardziej znanym przykładem firmy, która skróciła tydzień roboczy, jest nowozelandzka Perpetual Guardian. W 2018 roku firma wprowadziła ten system na próbne 6 tygodni przy zachowaniu wynagrodzeń i bez nadgodzin. Wydajność wzrosła o 20%, a pracownicy zaczęli lepiej odnosić się do pracy. Po sukcesie eksperymentu firma całkowicie przeszła na 4-dniowy tydzień pracy.
Berlińska firma Awin również zaczęła od eksperymentu i pozwoliła pracownikom kończyć pracę od razu po piątkowym obiedzie. W rezultacie zwiększyły się zaangażowanie, produktywność i ogólne samopoczucie pracowników, co z kolei doprowadziło do wzrostu sprzedaży. Firma zdecydowała się pójść krok dalej i ustanowiła pełny 4-dniowy tydzień pracy bez obniżenia wynagrodzeń i świadczeń pracowniczych.
Rząd Hiszpanii rozważa opcję dofinansowania firm, które oferują pracownikom 4-dniowy tydzień pracy. Także w Japonii, gdzie oficjalnie funkcjonuje takie pojęcie jak „karoshi”, czyli śmierć z przepracowania, prawodawcy debatują nad wprowadzeniem dodatkowego dnia wolnego dla pracowników, aby polepszyć ich psychiczne i fizyczne samopoczucie.
A jak podchodzą do tego Polacy? Również u nas ta koncepcja ma zwolenników i przeciwników, jednak ostatnie badania rynku pokazują, że tylko 38% Polaków jest zadowolonych z 8-godzinnego dnia pracy. Młodzi pracownicy oczekują w tej kwestii dynamicznych i korzystnych dla siebie zmian. To znaczy, że 4-dniowy tydzień pracy może okazać się standardem dla rynku pracy zdominowanego przez młodsze generacje.
Zdj. główne: Marissa Grootes/unsplash.com